Skąd się bierze mleko mamy, czyli dlaczego niemowlę nie wybuchnie jeżeli mama zje bigos.
/ autor: admin, 1 czerwca 2016
Katarzyna Pytlarz – Szpaczek – doula, zajmuje się wspieraniem mam w ciąży i połogu oraz edukacją okołoporodową.
Każda mama karmiąca usłyszała, zwłaszcza na początku swojej drogi laktacyjnej o tym, czego pod żadnym pozorem nie powinna jeść, aby uniknąć płaczącego całą noc niemowlęcia, które cierpi na kolkę. Niejedna z tęsknoty za “kotletem z kiszoną kapustą” odciągała po takiej “rozpuście” pokarm i wylewała go, dla oszczędzenia dziecku trudności trawiennych. Już nie wspominając o wszystkich matkach, które drakońska dieta na tyle zniechęciła do karmienia, że sięgały po butelkę mleka modyfikowanego.
Tymczasem okazuje się, że nie istnieją naukowe podstawy, które pozwoliłyby powiązać ciężkostrawną dietę matki karmiącej z niestrawnościami u jej niemowlęcia. Ponieważ…
Mleko ludzkie produkowane jest w piersiach, a nie w jelitach.
Pokarm przyjmowany przez kobietę jest rozkładany w kolejnych odcinkach układu pokarmowego, po to, żeby ostatecznie w jelitach zostały wchłonięte wszystkie składniki odżywcze, które następnie krew krążąc w naczyniach krwionośnych doprowadza do każdej komórki organizmu. Również do pęcherzyków mlecznych, wewnątrz których znajdują się laktocyty produkujące mleko. Istotne jest to, że aby składniki krwi dotarły do laktocytów muszą pokonać swoiste sito, które przepuszcza tylko komórki o określonej wielkości i kształcie – czyli tłuszcze, aminokwasy, witaminy i minerały. Roli tego sita zawdzięczamy np. to, że do pokarmu matki przenikają przeciwciała ale nie przenikają bakterie i wirusy (dlatego karmienie piersią w stanie choroby mamy jest najlepszym sposobem żeby uchronić od tej choroby dziecko).
Jednak, jak wiadomo, w naszej krwi nie krążą gazy powstałe z trudności trawiennych, ani tym bardziej kawałki pożywienia, które te i inne trudności powodują. Żadna z nas nie ma gazowanej krwi 😉 Bolący brzuszek to zatem nie wynik fasolki po bretońsku czy kiszonej kapusty. Czego zatem? Ano tego, że ludzkie niemowlę rodzi się z nie całkiem rozwiniętym układem pokarmowym. Jego dojrzewanie trwa bowiem średnio do końca trzeciego miesiąca życia – czyli do czasu, kiedy książkowo kolki ustępują.
Miliony matek nie mogą się mylić.
W wielu krajach kobiety po porodzie otrzymują posiłki, które są pełnowartościowe i sycące. To co jedzą w połogu matki w Brazylii lub Indiach mogłoby nam się wydawać dietetycznym zamachem na malucha karmionego piersią. Okazuje się jednak, że dzieci w tych krajach, przeżywają brzuszkowe dolegliwości dokładnie w taki sam sposób, jak mali obywatele Europy, czy innych zakątków świata.
Rozbieżności między zwyczajami żywieniowymi obserwujemy nawet na polskich porodówkach, stąd akcja zatytułowana wymownie „Dałam życie, umrę z głodu”. Skierowana jest ona przeciwko posiłkom, jakie otrzymuje matka po porodzie. Oczywistym powinno być, jest że danie matki karmiącej ma być różnorodne, bogate we wszystkie składniki odżywcze, a jej zapotrzebowanie zwiększone o 500kcal dziennie. Jak tymczasem wygląda dieta karmiącej w Polsce – pewnie nie jedna z Was doświadczyła.
A co z alergenami?
Alergeny mogą przenikać do mleka kobiecego, jednak nie ma specjalnych podstw, aby profilaktycznie eliminować alergeny z diety, zwłaszcza jeżeli mama nie cierpi na żadną alergię. Statystycznie zaledwie 2% dzieci jest alergikami, a tylko 0,5% tych alergików pozytywnie reaguje na dietę eliminacyjną matki. Obrazowo na 200 dzieci, u któych stwierdzono wrażliwość na krowie mleko (pozostałe alergeny jeszcze rzadziej niż wspomniane 2%) tylko w jednym przypadku ustały objawy po zastosowaniu takiej diety.
Warto także zwrócić uwagę na to, że do stwierdzenia alergii niezbędna jest konkretna diagnostyka – nie każda wysypka musi przecież być spowodowana nabiałem, który spożyła mama.
A zapach mleka?
Słyszałyście kiedyś: „Nie jedz czosnku bo dziecku będzie śmierdziało mleko”?
Tak, badania rzeczywiście dowodzą, że substancje zapachowe mogą przenikać do mleka karmiącej, podobnie jak przenikały w życiu płodowym do wód płodowych. Dziecko zdążyło już poznać te smaki, wąchając i łykając wody płodowe. Skoro wtedy nie zgłaszało sprzeciwu, to dlaczego po porodzie miałoby mu to przeszkadzać?
Co więcej, okazuje się, że przy rozszerzaniu diety po szóstym miesiącu życia, maluch który zna już różne zapachy i smaki będzie chętniej próbował nowych produktów i potraw, niż ten, któremu oszczędzano podobnych doznań, lub który zna tylko jeden jedyny zapach mieszanki modyfikowanej.
Zatem drogie mamy, dla własnego komfortu, a przede wszystkim zdrowia, polecam lekkostrawnie, ale z pełnym urozmaiceniem. A jeżeli staniecie przed nieodpartą potrzebą zjedzenia schabowego z frytkami i popicia go gazowanym napojem, to możecie to zrobić bez większych wyrzutów sumienia, bo brzuszek dzidziusia na pewno na tym nie ucierpi… Oczywiście nie zalecam uczynienia z takiej propozycji zwyczaju – dbajmy o siebie i nasze rodziny i zaszczepiajmy dzieciom zdrowe nawyki żywieniowe od pierwszych dni ich życia.
https://www.facebook.com/Doula-Katarzyna-Szpaczek-347801295426375/?fref=ts