Nie ilość, a jakość ma znaczenie, czyli kilka słów o tempie rozwoju dzieci w pierwszym roku życia
/ autor: admin, 13 czerwca 2016
Mgr fizjoterapii Anna Schab
Wielu rodziców z niecierpliwością wyczekuje kolejnych umiejętności ruchowych dziecka. Zaczytując się w tak dostępnych obecnie tabelach rozwojowych (o różnym niestety poziomie merytorycznym) oczekują zdobycia przez maleństwo kolejnych kamieni milowych w bardzo konkretnych terminach. Z „pomocą” przychodzą również życzliwi znajomi i rodzina zasypując rodziców pytaniami: „Zaczął się już obracać?”, „Siedzi już samodzielnie?”, „Potrafi już chodzić?”. Niewątpliwie trzeba być czujnym i bacznie obserwować rozwój ruchowy dziecka, ponieważ jego znaczne opóźnienie lub brak harmonii może świadczyć o poważnych zaburzeniach rozwojowych. Nie można jednak popadać w skrajność i oczekiwać od dziecka „zaliczania” kolejnych umiejętności z zegarkiem w ręku… Dla specjalistów pracujących z małymi dziećmi to nie czas osiągania kolejnych kamieni milowych ma znaczenie. Fizjoterapeuci dużo większą wagę przywiązują do jakości wykonywanych przez dziecko ruchów – czy są płynne, symetryczne, skoordynowane, antygrawitacyjne i funkcjonalne. Tempo rozwoju jest natomiast sprawą bardzo indywidualną. W zdecydowanej większości przypadków, dzieci rozwijają się w sposób odległy od teoretycznych, książkowych schematów. Bywają momenty, kiedy dziecko wydaje się „stać w miejscu”, bywają okresy dynamicznych zmian „z dnia na dzień”.
W rozwoju dziecka nic nie dzieje się przypadkowo. Matka Natura bardzo dobrze to wszystko zaplanowała. Okresy stagnacji są najczęściej wynikiem doskonalenia przez dziecko jakiejś innej umiejętności, czego jednak gołym okiem nie widać. Może się również zdarzyć, że układ nerwowy dziecka jest „przeciążony” dojrzewaniem innych struktur i ośrodków (np. mowy) zatem rozwój motoryczny chwilowo schodzi na dalszy plan. Zadanie rodziców jest tylko jedno – nie przeszkadzać. Nieuzasadnione, niewłaściwe „wtrącanie się” w rozwój niemowlęcia jest po prostu niepotrzebne i może być w dalszej perspektywie szkodliwe. Dziecko musi mieć czas na trening każdej aktywności, ponieważ z pozoru proste umiejętności są podstawą tych bardziej skomplikowanych (których ukoronowaniem jest chód). Nie przyspieszajmy więc rozwoju dziecka, starajmy się w jak najmniejszy sposób w niego ingerować. Im więcej czasu niemowlę spędzi w „parterze” (obracając się, pełzając i czworakując po podłodze), tym pewniej będzie czuło się w pozycji pionowej. Jego ruchy będą bardziej płynne, mięśnie silniejsze, kości i stawy przygotowane na kolejne obciążenia i wyzwania ruchowe. Damy tym samym dziecku podstawy do rozwoju pięknej sylwetki i uniknięcia w przyszłości nużących ćwiczeń korekcyjnych oraz wielu stresów związanych z wadami postawy ciała.
Zatem jakich błędów należy się wystrzegać?
- nie sadzać dziecka, zanim samo nie osiągnie umiejętności siadania.
Wśród wielu rodzin pokutuje przekonanie, że dziecko półroczne powinno już samodzielnie siedzieć. Z dniem wybicia 6 miesięcy dziecko jest, więc sadzane i nierzadko obkładane poduszkami, żeby się nie przewróciło. Pamiętajmy jednak, że umiejętność samodzielnego siadu niemowlę uzyskuje około 8 miesiąca życia! Nie robi tego wcześniej, ponieważ jego mięśnie, a przede wszystkim kręgosłup, nie są jeszcze gotowe na wyzwanie, jakim jest osiowe działanie siły grawitacji. Działająca w pozycji pionowej na niewydolny jeszcze kręgosłup dziecka siła grawitacji może przyczynić się do powstania asymetrii, co w przyszłości może skutkować postawą skoliotyczną. Nie zapominajmy również o poczuciu bezpieczeństwa dziecka – niemowlę najlepiej czuje się w pozycjach dla niego dostępnych i tylko w tych pozycjach jest w stanie eksplorować świat. Nie jest w stanie skorzystać z nienaturalnie przyjętej pozycji siedzącej, w której czuje się permanentnie zagrożone upadkiem.
Sadzanie dziecka nie jest równoznaczne z siadaniem przez dziecko. Dziecko posadzone nierzadko później zdobywa umiejętność samodzielnego siadania. Traci bowiem motywację do jej zdobycia – „skoro mnie posadzą, to po co mam się męczyć”;). Zdarza się ponadto, że zbyt wcześnie posadzone niemowlęta, którym dodatkowo wszystkie zabawki są podawane do rączki (bo przecież jeszcze nie potrafią raczkować) tracą motywację do ruchu i wykorzystując swój potencjał intelektualny zaczynają „manipulować” otoczeniem. W przyszłości może stać się to bardzo uciążliwe dla całej rodziny…
- nie stawiać dziecka na nóżki i nie uczyć dziecka chodzenia.
Obecnie w świecie ortopedów dziecięcych panuje przekonanie, że nóżki dziecka gotowe są na przyjęcie ciężaru ciała dziecka w 8 – 9 miesiącu życia. Oczywiście bardzo kuszące jest, aby wcześniej zobaczyć swojego bobaska w pozycji dwunożnej. Zwłaszcza, że wszystkie maluszki uwielbiają tą pozycję. Często zdarza się, że kilkumiesięczny maluch raz postawiony na nóżki, domaga się tego później bardzo stanowczo. Rodzice oczywiście chcą dla dziecka tego, co najlepsze, więc coraz częściej stawiają maleństwo. Tłumaczą przy tym, że „dziecko przecież samo tego chce”. Niestety takie postępowanie nierzadko uruchamia kaskadę nieprawidłowości. Niegotowe jeszcze do obciążania nóżki i stopy ulegają deformacjom. Dziecko traci możliwość i motywację wzmacniania swoich mięśni w niskich pozycjach (często omija pozycję czworaczą i same czworaki). Wszystko to daje niestety podłoże do rozwoju rozmaitych wad postawy w przyszłości.
Warto w tym miejscu ostrzec przed najczęściej wybieranymi przez rodziców „pomocami” do nauki chodzenia:
- nauka chodzenia za jedną lub dwie rączki – metoda ta prowadzi do asymetrii (a więc w przyszłości nawet do skolioz) i innych wad postawy ciała. Kształtuje nieprawidłowy wzorzec chodu – chód na palcach. Dziecko „pozbawione” rączek nie ma możliwości kształtowania reakcji obronnych – jego ciało nie wie, jak zachować się w momencie utraty równowagi i jak zabezpieczyć się przed upadkiem.
- chodziki. W Stanach Zjednoczonych pomoce te znajdują się na „czarnej liście”, oficjalnie zakazane przez Amerykańską Akademię Pediatryczną i Narodowe Zrzeszenie Szpitali Dziecięcych. Ich produkcja i sprzedaż zostały również zakazane w Kanadzie. Wykazano bardzo dużą urazowość (zwłaszcza urazy czaszkowo – mózgowe) wśród dzieci, które kształtowały chód z ich pomocą. Chodzenie w chodzikach pozbawia, bowiem dziecko możliwości kształtowania orientacji przestrzennej, schematu ciała, planowania motorycznego, koordynacji naprzemiennej i równowagi ciała. Rozwija nieprawidłowy wzorzec chodu i nieprawidłową postawę ciała. Warto, zatem zrezygnować z tej niebezpiecznej „zabawki” i pozwolić dziecku we własnym tempie odkrywać zalety dwunożnej pozycji.
Pozwalajmy naszym dzieciom rozwijać się w ich własnym tempie, będzie to procentować w przyszłości dobrze wykształconym schematem ciała, koordynacją i równowagą. Przemierzajmy świat obok dziecka, nie stawiajmy za niego tych pierwszych, ważnych w jego życiu kroków.