CZY MAMA MOŻE MIEĆ MARZENIA?
/ autor: admin, 6 grudnia 2016
foto
Autor: Aleksandra Kamiennik, instruktor BuggyGym
Zawsze chciałam mieć ciekawe życie – mieć marzenia, nie bać się wyznaczać trudnych celów i realizować je. Uważałam, że ważne jest, by żyć w zgodzie z samą sobą i nie porównywać się z innymi. Obecnie mam ponad trzydzieści lat, jestem żoną i mamą. Za mną kilkanaście lat pracy zawodowej. W gąszczu obowiązków miałam momenty, w których stwierdzałam, że czegoś mi brakuje. Moje życie wyglądało poprawnie, jednak brakowało mi w nim kolorów, pasji. Musiałam zatrzymać się i pomyśleć, odkryć swoje pragnienia. Dotyczyły one różnych dziedzin w moim życiu – rodziny, pracy, hobby czy kondycji fizycznej.
Poniższa historia opowiada o wydarzeniach, które były częścią mojej przemiany. Mam nadzieję, że zainspiruje Cię:)
Lubię sport – wie o tym większość z moich znajomych:) Codziennie, przed pracą, słońce czy deszcz – biegałam. Nie dużo, 2-3 km, potem kilka ćwiczeń i od razu dzień stawał się piękniejszy:) Endorfiny jak po zjedzeniu czekolady.
Po kilku latach postanowiłam przebiec 10 kilometrów „na raz”. Wyczyn! Ale udało się:) Dołączyłam do silnej, męskiej grupy – mój mąż i nasz kolega. Był styczeń 2016 roku.
Aż tu nagle, po kilku dniach słyszę propozycję męża: Przebiegnijmy Zimowy Półmaraton Gór Stołowych. KIEDY? Za niecały miesiąc! Na początku potraktowałam to jako żart. Ja? 21kilometrów? Zimą? W górach?
Pierwsza myśl – NIE DA SIĘ!
Druga myśl – A DLACZEGO NIE?
Trzecia myśl – BIEGNIEMY
I tak rozpoczął się nowy rozdział w naszym życiu – bieganie w górach:)
30 stycznia 2016, godzina 9:00 – START
Była adrenalina! Poprzedniego dnia wieczorem z zacięciem studiowałam mapę Półmaratonu, bojąc się, że pomylę trasę. Rano jednak był uśmiech, skupienie i wiara, że musi mi się udać!
Stanęłam na starcie w gronie wytrawnych biegaczy. Wszyscy w super lekkich strojach dla biegaczy. Ja – kurtka snowboardowa, legginsy i podstawowy model butów joggingowych sprzed 6 lat;)
Ale najważniejszy był hart ducha! Zmaganie z samym sobą.
Szło mi lepiej niż mogłam się spodziewać, więc podczas biegu zmieniłam cel. Pragnęłam nie tylko ukończyć zawody w limicie (5h), ale przybiec na metę po około 3,5h. Śnieg, lód, przewyższenia: +1000/-800m, kontuzje innych zawodników na trasie…
Wynik: 3h 30min 45sek
UDAŁO SIĘ! Medal:) Moje szczęście sięgało zenitu! Byłam najbardziej roztańczoną zawodniczką tych zawodów – mojego 1. Półmaratonu! Uśmiech nie schodził mi z ust. Ból mięśni był bez znaczenia. Osiągnęłam mój cel!
Najbardziej rozbawił mnie komentarz mojego męża, który w rozmowie z kolegą, 3h od startu, stwierdził, że Ola najprawdopodobniej nie ukończy biegu w limicie biorąc pod uwagę trudność trasy. A tu takie zaskoczenie! Szkoda, że nie widzieliście jego miny, kiedy zobaczył mnie na 800 schodach prowadzących na metę (Szczeliniec) 1,5h przed upływem limitu;) Dzielna żona:)
Ale to nie wszystko…
Następnego dnia, kiedy z trudem wstałam z łóżka i ruszałam się jak mucha w smole, moi kochani współbiegacze snuli plany o dalszej „sportowej karierze”. Pomysł – Ultramaraton Gór Stołowych w czerwcu 2016 roku, czyli 50 kilometrów! SZOK! Poza moim zasięgiem… W mojej głowie kotłowała się myśl: Jak to się w ogóle robi?
Po wielu dniach, dzięki inspiracji mojego męża i innych zawodników, podjęłam kolejne wyzwanie – pobiegnę 50 kilometrów w górach w upalne lato! 5 miesięcy na przygotowanie… Dam radę:)
Jednak w lutym złamałam rękę podczas jazdy na łyżwach. Zrezygnowanie… Gips = brak treningów.
Ręka unieruchomiona przez 8 tygodni, potem 1,5 miesiąca rehabilitacji.
W chwilach mojej słabości mój mąż stwierdza: Nie możesz się poddać! Martyna Wojciechowska złamała kręgosłup, a potem zdobyła Mt Everest! Ta myśl napawa mnie optymizmem. Z gipsem ćwiczę mięśnie nóg po wcześniejszej konsultacji z rehabilitantem. W kwietniu odczuwam niesamowita wolność – znowu mam dwie ręce:) Jednak widok ręki po 8 tygodniach w gipsie zaskakuje mnie. Muszę prawidłowo ćwiczyć, żebym mogła jej używać podczas Ultramaratonu w górach, zeskakując ze skał czy podpierając się o drzewa. Ćwiczę wszędzie – przy śniadaniu, czytając, rozmawiając. Do tego treningi. Zakup wygodnego stroju, butów i sprzętu.
Nadchodzi długo wyczekiwany dzień – 26 czerwca 2016! Chwila prawdy… 34 stopniowy upał. Przewyższenia: +2200/-2000m. Kontuzje ostatnich trzech tygodni (mięsień gruszkowaty i czworoboczny) nie dokuczają. 5 dni przed startem antybiotyk – zapalenie gardła, ale na szczęście szybko dochodzę do siebie. Jest uśmiech, jest wola walki!
Lekcje, które wyciągnęłam z tego biegu:
- NAJWAŻNIEJSZE SĄ TWOJE MYŚLI
Po 25 kilometrach całe ciało boli i odmawia współpracy. Wtedy liczą się Twoja głowa! Chyba tysiąc razy powtórzyłam sobie podczas biegu: Nie zatrzymam się! - WSPARCIE INNYCH TO NIEOCENIONA POMOC
Moja kuzynka, Monika, która ma bogate doświadczenie w biegach górskich wspierała mnie od samego początku (gdy zadawałam setki pytań) aż do mety! Tak na prawdę, to NASZ sukces:)
Dziękuję, Monia! - NAJWIĘKSZĄ KONKURENCJĄ NIE STANOWIĄ INNI, ALE JA SAMA
Każdy startuje z innego poziomu, więc nie ma się co porównywać. Najważniejsze, by wygrywać ze swoimi słabościami. - TWOJA DETERMINACJA DECYDUJE O TWOJEJ WYGRANEJ
Zwycięzcą nie jest ten, który nie doznaje porażek, ale ten kto po nich wstaje i biegnie do celu. - WYSIŁEK FIZYCZNY TO NAJLEPSZE ŹRÓDŁO SZCZĘŚCIA
Podczas uprawiania sportu uwalniane są endorfiny, czyli hormon szczęścia. Nasz organizm uwielbia ruch. Czujemy się po nim zrelaksowani, a endorfiny wprawiają nas w poczucie szczęścia.
Wynik: 8 h 41min 23 sek
Medal jest ważny, ale życiowe lekcje wyciągnięte z tych doświadczeń – jeszcze cenniejsze!
Podczas tych sześciu miesięcy byłam żoną oraz mamą pięcioletniego Nataniela i trzyletniego Leona. Pracowałam zawodowo. Treningi zajmowały część mojego czasu, co wymagało dobrej organizacji, jednak hierarchia moich wartości się nie zmieniła. Nadal spędzaliśmy wspaniałe chwile z moim mężem i dziećmi. Wiele wspólnych zabaw, a także wspólne treningi.
Wynika z tego, że życie rodzinne, pracę i pasję można połączyć. Ponadto, radość płynąca ze spełniania swoich pragnień wyleje się na każdego wokół nas – męża, dzieci, znajomych. Pamiętajmy również, że dla dzieci jesteśmy przykładem oraz inspiracją do realizowania marzeń. Nie wystarczy tylko mówić – trzeba żyć w ten sposób!
Obecnie jestem w trzeciej ciąży i nadal patrzę z uśmiechem w przyszłość i stawiam sobie nowe wyzwania. Niedawno zostałam instruktorem BuggyGym (fitness dla mam z dzieckiem w wózku), by zachęcać inne mamy do aktywnego stylu życia. Ponadto planuje kolejne starty w biegach górskich po porodzie:)
A Ty? O czym marzysz?:) Co przyniesie Ci dużo szczęścia, tak że zalejesz nim również ludzi wokół?
Pamiętaj, że jesteś wyjątkowa, posiadasz unikalne talenty i co najważniejsze masz siłę, by realizować swoje pasje. Dlatego zacznij w miejscu, w którym jesteś i nie udawaj nikogo innego. Może na początku nie będzie to maraton, lecz 10 minut ćwiczeń dziennie. Do celu docieramy małymi krokami, cieszymy się wtedy całym procesem osiągania celu, nie tylko kilkoma minutami na podium.
Jedyne co musisz zrobić, to zacząć!
Czekam na Twoją inspirującą historię!