Karmię piersią Adoptusia

/ autor: admin, 6 lipca 2017

Autor:  Mama A.

 

Mleko, mleko, mleko…powtarzałam te słowa bożej obietnicy w środku nocy z laktatorem przy piersi…

Nasza córeczka urodziła się nam adopcyjnie jako trzymiesięczny, cudowny Niemowlaczek. Gdzieś, kiedyś czytałam, że jest możliwe wywołanie laktacji u matki adopcyjnej, która nie miała wsparcia dziewięciomiesięcznej ciąży i porodu. Będąc już od dwóch lat mamą adopcyjną naszego wspaniałego Synka wiedziałam, że dla rozwoju dziecka najważniejsze jest budowanie bezpiecznej więzi pomiędzy rodzicami a maluchem, który pojawia się w rodzinie. Wiedziałam też, że karmienie piersią daje dziecku ogromne poczucie bezpieczeństwa i buduje w naturalny sposób więź i bliskość. Oceniłam zagrożenia i korzyści związane z tym bardzo czasochłonnym i mało realnym przedsięwzięciem i stwierdziłam, że warto spróbować.

Działałam według wskazówek Najmilszej Położnej na Świecie J, która zaleciła mi odpowiednią stymulację piersi (7, 5, 3 minuty co 3 godziny przez 24h/dobę)  i ziołowy preparat wspomagający. Powiedziała, że moje piersi mają dobrą budowę i że miała już mamy adopcyjne, którym się udało.

Pierwsza kropla pojawiła się po 5 dniach i była dla mnie cudem z Nieba i zapowiedzią urzeczywistnienia się czegoś niemożliwego. Natychmiast wysłałam sms do przyjaciółek: „Pierwsza kropla, mam mleko!”. Od tego momentu z wielkim wsparciem i nadzieją, zmotywowana zagryzałam zęby kopiąc nogami z bólu podczas odciągania 1, 2, 5… pierwszych mililitrów mleka.

Wspaniałym momentem był dzień, kiedy Córeczce udało się chwycić pierś. Było to dla mnie wielkie wzruszenie i radość. Cieszyłyśmy się razem z Najmilszą Położną na Świecie, która pokazała nam jak to zrobić.

Na początku Maleńka ssała sztuczny pokarm przez dreny przyklejone do piersi – uczyła się ssać, a moje piersi uczyły się produkować mleko. I tak uczyłyśmy się siebie w wielkiej radości pierwszych chwil macierzyństwa przy akompaniamencie laktatora.

Ten wyjątkowy moment dopiero miał nadejść po miesiącu starań, kiedy w piersiach już było „co nieco” i Maleńkiej udało się zassać samą pierś bez żadnych kabelków i pomocy! W trzecim miesiącu starań laktacyjnych karmiłam już głównie piersią z niewielkim dodatkiem mieszanki na wieczór.

Mija rok od kiedy karmię piersią naszego Adoptusia. Obie jesteśmy szczęśliwe, bo nawiązała się między nami głęboka i mocna więź. To, co Małej zajmowało na początku godzinę czasu, teraz wysysa w 5 minut. Rozczula mnie i rozbraja, kiedy stanowczo próbuje sama dostać się do swoich zapasów w najmniej stosownych momentach.

Wciąż dziękuję Bogu i błogosławię Go za wielkie cuda, jakie nam uczynił. On spełnia pragnienia serca i jest wierny Swoim obietnicom!

A.

Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+